O mały włos nie byłoby tam nic
W piątek charakterystyczny pawilon Cepelii przy rondzie Dmowskiego w samym centrum stolicy powrócił w nowej odsłonie. Został odwzorowany na kształt projektu sprzed prawie 60 lat. W jego wnętrzu powstał salon Empik. O odbudowie zniszczonej Cepelii opowiedział w rozmowie z PAP były mazowiecki konserwator zabytków prof. Jakub Lewicki, który wraz z współpracownikami koordynował renowację pawilonu, jak ówczesny konserwator.
Pawilon Cepelii powstał według projektu architekta Zygmunta Stępińskiego i jego współpracowników. "Był bardzo nowatorski nie tylko ze względu na architekturę, ale i konstrukcję samego budynku. Jego koncepcja opierała się na wielkich przeszkleniach i zupełnym otwarciu na otoczenie przez wielkie witryny z widokiem na miasto i życie miejskie" - zaznaczył prof. Lewicki.
Budynek nie został skończony według pierwotnego projektu. Na miejscu dokonano wielu modyfikacji. Także podczas użytkowania budynek był kilkakrotnie przekształcany i gruntownie przebudowany. "Było to dużym problemem, bo trzeba było ustalić, jak wyglądała Cepelia – czy oryginalny był pierwotny projekt, czy też jego realizacja, a może późniejsze modernistyczne przekształcenia? Ostatnie lata zmieniły architekturę budynku zupełnie ją degradując" - zaznaczył prof. Lewicki.
Były konserwator wyjaśnił, że pierwotnie nie chciano zachować ani jego funkcji, ani bryły, ani wystroju dawnej Cepelii. Aby ratować wrośnięty w tkankę miasta obiekt, wpisano go do rejestru zabytków, wcześniejszy wpis do ewidencji zabytków okazał się niewystarczający. "Według jednej z pierwotnych koncepcji budynek miał być rozebrany, a zgodnie z późniejszą wizją - radykalnie przebudowany. Wpis do rejestru był typowym wpisem ratowniczym przeprowadzonym w celu uratowania budynku. Była to moja inicjatywa, oczywiście skrytykowana i wyśmiana przez wielu. Tym bardziej, że w mojej ocenie jako historyka architektury i jako WMKZ, był to ostatni zachowany modernistyczny pawilon handlowy w Warszawie" - podkreślił prof. Lewicki.
Opowiedział, że nie było łatwo przekonać właściciela do zachowania pawilonu. Właściciel odwołał się od wpisu do rejestru, ale decyzja została utrzymana przez MKiDN.
"Namówiłem tez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, aby zakupił pawilon i urządził w nim galerię promującą sztukę ludową. Niestety cena kupna była tak wysoka, że nie był to możliwe" - zaznaczył konserwator.
Wyjaśnił, że potem także nie było łatwo, gdyż trzeba było poprawić złożony projekt, który ze względów konserwatorskich był nie do zatwierdzenia. Pierwotny projekt zakładał duże zmiany we wnętrzach związanych z tym, że miała tam powstać duża fast foodowa restauracja.
Wojewódzkie rady konserwatorskie krytykowały ten pomysł. "Pamiętam, jak jedna z członków rady kompromisowo mówiła: restauracja tak, ale tylko ze stołami w środku i zachowaną całą zabytkową architekturą bez zmian" - wspominał prof. Lewicki.
Zmieniali się projektanci i projekty. "Trudno było wypracować właściwe rozwiązania związane z konserwacją materiałów – brak było atestów na zastosowane niegdyś przeszklenia, rozwiązanie okładzin blaszanych i ceramicznych płytek. Wszystko trzeba było wymyśleć zgodnie ze sztuką konserwatorską i z prawem budowlanym" - opowiada b. konserwator.
Prof. Lewicki podkreślił, że najgorszy był początek procesu remontu pawilonu, im bliżej końca tym było łatwiej. "To wówczas wyznaczono kierunek i nie pozwoliłem rozebrać i przebudować tego budynku. Na początku prawie nikt nie chciał modernistycznej architektury Cepelii, bo jej nie rozumiał i nie widział. Wyśmiewali to nawet miłośnicy Warszawy. Potem było łatwiej" - dodał.
"Najbardziej dziękuję prowadzącemu projekt panu Ryszardowi Miklińskiemu za wzorowe doprowadzenie remontu i adaptacji do końca i za sukces. Bardzo dyplomatycznie i z ogromną kultura pośredniczył pomiędzy urzędem, właścicielem, a projektantami. I za przekonanie właściciela do sensu tego przedsięwzięcia. Dlatego znowu jest pawilon Cepelii" - zaznaczył. (PAP)
mas/ aszw/